Niebo okryło się szkaradną, czarną peleryną i nie przepuściło nawet drobnej smugi księżycowego światła. Ciemność ogarnęła wszystko wokół, sprawiając, że świat rozmył się niebezpiecznie, i jedynie niesprecyzowane podmuchy wiatru pozwalały wierzyć, że nie ogarnęła go jeszcze Apokalipsa. Kołysane korony drzew otaczały rzeczywistość delikatnym szumem, który łagodził ból zagubionych dusz. Wszystko było inne niż za dnia, tak trudne i uciążliwe, co sprawiało, że każda, nawet przelotna myśl, była nasączona obawą.
Ciemność przysłoniła cała wiarę i pozbawiła wszelkich nadziei. Płacz stał się wybawieniem, a płynące łzy pełne były sprzeczności i absurdu. Świat powoli zamierał, by odrodzić się na nowo. Tabele zostały bezlitośnie poodwracane, a mosty doszczętnie spalone. Wszystko się zmieniło i nie było już takie same, jak jeszcze kilkadziesiąt godzin temu. Nastawał nowy porządek, który miał rozpocząć swoje władanie wraz z nadejściem świtu.
Obudziła się niepewna, zagubiona i pełna lęków. Sen nie chciał być tej nocy jej przyjacielem. Opuścił ją równie szybko, jak pewność, że to co zrobiła było słuszne.
Dlaczego mu zaufała? Dlaczego pozwoliła mu przekroczyć granice, do których nikomu nawet nie pozwoliła się zbliżyć? Oddała mu swoją niewinność i nie rozumiała, co takiego ją do tego skłoniło. Uczucia którymi go darzyły rozdzierały jej duszę na kawałki, nie pozwalając podejmować słusznych i racjonalnych decyzji.
Trwała sama pośród ciemności i nie widziała niczego.
Myśli galopowały nieubłaganie nie dając chwili wytchnienia. Cały jej świat
runął, a po nim zostały jedynie chwiejne fundamenty.
Spojrzała na niego, ledwie dostrzegając zarys jego
postaci wśród ciemności. Spał spokojnie oddychając. Zmrużyła oczy i przygryzła
wargę, czując jak nieznośny dreszcz przyjemności opływa jej ciało. Czuła go w
każdej komórce swojego młodego organizmu. Nie potrafiła tego zwalczyć, a tylko
ona wiedziała, jak bardzo tego pragnęła. Był jej nauczycielem.
Znienawidzonym człowiekiem z którym prowadziła nieustanne wojny.
Wielokrotnie przez niego płakała, przeklinając go w myślach.
Dlaczego teraz więc, pozwalała by ją
obejmował, całował i pieścił? Dlaczego jej ciało tak ją zdradziło?
Poczuła, że po twarzy spływają jej łzy bezsilności. Pragnęła go całą sobą, pragnąc przy tym tak zachłannie, że cały świat mógłby stanąć w płomieniach, a ona nie zauważyłaby tego, gdyby był przy niej.
Poczuła, że po twarzy spływają jej łzy bezsilności. Pragnęła go całą sobą, pragnąc przy tym tak zachłannie, że cały świat mógłby stanąć w płomieniach, a ona nie zauważyłaby tego, gdyby był przy niej.
Chciała krzyczeć, ale słowa więzły jej w gardle i
paliły niczym ogień piekielny.
Bała się i była pełna wstydu. Każdy jego śmiały
ruch przyprawiał ją o rumieńce. Był taki pewny siebie, a ona zachowywała się
niczym nastolatka, prowadzona przez bardziej doświadczonego kochanka.
Drżała i była skrępowana, czując jego gorące usta na swoim spiętym ciele.
Skłamałaby jednak twierdząc, że to co robił, jej się nie podoba. Oddałaby
życie za to, by zrobił to po raz kolejny. Dokładnie tak samo zachłannie i
pewnie.
Była pełna sprzeczności i kontrastów. Zagubiona i
odnaleziona. Zawstydzona i tak bezwstydnie odziana z barier. Granice
runęły, gdy tylko poczuła jego usta na swoich. Wszystko odżyło, a słowa, myśli
i czyny zostały zburzone dotykiem jego rąk. Poddała się. Nie chciała dłużej
walczyć, nie z nim…
Wygrał bitwę, a ona nie chciała toczyć wojny. Tylko dlaczego w ogóle stanął do pojedynku? Czy dlatego, że jak każdy mężczyzna w jego wieku, miał swoje potrzeby, czy czuł do niej coś więcej?
Wygrał bitwę, a ona nie chciała toczyć wojny. Tylko dlaczego w ogóle stanął do pojedynku? Czy dlatego, że jak każdy mężczyzna w jego wieku, miał swoje potrzeby, czy czuł do niej coś więcej?
Miała ochotę płakać i śmiać się na przemian, pod wpływem tej absurdalnej myśli, że on mógłby się w niej zakochać. Ona natomiast z każdym jego dotykiem, słowem z każdą minutą i sekundą coraz boleśniej zdawała sobie sprawę ze swoich uczuć. Broniła się, ale było to zupełnie bezcelowe. Zatracała się i ginęła we własnych myślach. Zaprzedana przez serce, ciało i duszę, które pragnęły go z całych sił, nie pozwalając odnaleźć chociażby jednego logicznego powodu. Rzeczywistość się rozpościerała wokół niej, tworząc dziwną iluzję. Łzy szczęścia i rozpaczy mieszały się ze sobą.
Wstała. Kiedy był blisko, nie potrafiła zebrać
myśli, tłumiona przez uczucia, których się bała i które odepchnęłaby od siebie,
gdyby tylko ktoś dałby jej na to szansę.
Skierowała kroki do kuchni. Rozświetliła
rzeczywistość sztucznym płomieniem i ustała przy oknie obserwując zamarły w
bezruchu świat. Płakała próbując złapać równy oddech. Każda łza była
przepełniona sprzecznościami; miłością i nienawiścią, radością i złością a ona
sama nie wiedziała, co przeważało. Zachowywała się niczym rozhisteryzowana
nastolatka, nie potrafiąca przyjąć do wiadomości, że wchodzi w dorosłe
życie.
Westchnęła głęboko i dopiero zauważyła, że ma na
sobie jego czarną koszulę. Zmysły dopuściły do siebie jego palący zapach.
Zmrużyła oczy, czując napierającą walę gorąca. To Snape, ten zimny,
cyniczny dupek, myślała gorączkowo, nie mogąc zrozumieć swoich uczuć.
Wielokrotnie, w szkole przez niego płakała. Obrażał ją, kpił i wyśmiewał.
Kłócili się nieustannie, a teraz byli kochankami. Nie wiedziała czego pragnie
bardziej; uciec i znaleźć się jak
najdalej od niego, czy wrócić do sypialni i wtulić się w jego ramiona.
Och, ile by dała by znowu być małą dziewczynką nie
muszącą się o nic martwić. Nie było trudnych wyborów, złych uczuć i przepełnionej
bólem i absurdem miłości. Była tylko ona i jej kochający ojciec, który
przychyliłby jej nieba. Była taka radosna, beztroska i szczęśliwa. To jednak
odeszło bezpowrotnie. Została odziana ze wszystkiego i pozostawiona samotnie na
drodze ku samodzielności. Musiała się w końcu obudzić i zacząć kierować swoim
życiem. Całe czas żyła pod kloszem i teraz nie miała pewności, co do żadnej ze
swoich decyzji.
Wydała z siebie cichy jęk, wtórujący płynącym łzom,
a myśli ogarnęła wielka niepewność. Bała się, że pożałuje tego co zrobiła.
Myśl, że Severus ją zniszczy, że dokończy to co zaczął w szkole, nie dawała jej
wytchnienia. Zakochanie się w nim, ocierało się niemal o syndrom sztokholmski.
Z drugiej jednak strony wierzyła, że się zmienił. Traktował ją lepiej,
zaopiekował się nią i uległ jej. Mógł przecież ją odepchnąć, ale tego nie
zrobił. Pozwolił sobie na chwilę zapomnienia, a potem na następną. Nie mogła
uwierzyć przecież, że ktoś taki jak on, działał pod wpływem emocji i
spontaniczności. Znała go na tyle dobrze, by wiedzieć, że nie działa pochopnie,
a każdy ruch ma dokładnie zaplanowany. Chciał tego, tak jak ona. Pytanie tylko,
czy będzie w stanie to docenić. A co jeśli było to tylko celowe „osłabienie
przeciwnika”? Próba znalezienia jej słabej strony, tylko po to, by uderzyć w
nią ze zdwojoną siłą?
Czuła, że jest jej zimno, a dreszcz zdenerwowania
potęgował to odczucie. Objęła się rękoma, a po raz kolejny dobiegł ją jego
zapach. Uczucia targały ją równie mocno jak Severusem, a kto wie, czy nie bała
się bardziej od niego?
Nie miała więcej czasu na walkę, poczuła bowiem
czyjeś chłodne, silne dłonie, oplatające się wokół jej bioder i przypierające
do niej ciało. Przymknęła oczy, czując jak napływa na nią fala emocji i
uniemożliwia złapanie równego oddechu.
- Co się na litość boską stało? – warknął,
zaciskając uścisk. Drgnęła lekko. Co miała mu powiedzieć? Brakowało jej słów, a
te które cisnęły się na usta, były zbyt krępujące by je wypowiadać. Westchnęła
głęboko i odwróciła się twarzą do niego. Jego zimny, beznamiętny wzrok
lustrował ją dokładnie, sprawiając, że poczuła się jeszcze bardziej niepewnie
niż przed sekundą.
- To jest absurd – wyszeptała, uciekając przed jego
wzrokiem. Uniósł kąciki ust w cynicznym uśmiechu. Nie sądził, że będzie
miał z nią taki problem. Była piękną, seksowną kobietą. Sądził, że będzie pewna
siebie, a nad utratą dziewictwa szybko przejdzie do porządku dziennego. Ona
jednak stała przed nim i płonęła rumieńcem. - Dlaczego to robisz? Bawisz się
mną, chcesz mnie uwieść i porzucić? Jeżeli tak, to już ci się udało – jestem
twoja. Zrób to teraz, będzie odrobinę mniej bolało.
Snape zacisnął nerwowo wargi, ale wyglądał na bardziej zaskoczonego niż wściekłego. Nie wiadomo co zrobiło na nim większe wrażenie, czy to, że uważa, że ją wykorzystuje, czy to ,że powiedziała, że jest jego. Przez chwilę milczeli, a oczekiwanie na odpowiedź sprawiało, że cisza stawała się zbyt ciężka i uciążliwa.
- Avianna, gdybym chciał cię skrzywdzić, to
wybrałbym bardziej wymyślną technikę. Nie mam w zwyczaju bawić się jedzeniem
jak Bellatrix. Poza tym, kochanie- zrobił pauzę, by cały jad
zawarty w tym słowie mógł rozejść się wokół niej – to ty mnie sprowokowałaś.
Dlatego też, jeżeli któreś z nas powinno się tłumaczyć, to jesteś to ty. A
twoje obawy, że cię, jak to określiłaś, uwiodę i porzucę, są śmieszne, biorąc
pod uwagę, że do czasu twojego wyskoku, nie powiedziałem ci nawet jednego
miłego słowa, czyż nie?
- Wyjątkowo się zgodzę, nigdy nie usłyszałam od
ciebie niczego, co by nie zawierało w sobie chociaż kropli cynizmu. Dlatego się
boję. – Po twarzy spłynęły jej łzy, a mężczyzna cofnął się o krok i przyglądał
się jej na wpół z dezaprobatą, na wpół ze współczuciem. Chociaż tego drugiego,
z oczywistych powodów, nie można było być pewnym. – Właściwie, to kim ja teraz
jestem dla ciebie? Przyjaciółką, kochanką, a może odskocznią od trudnej
rzeczywistości?
- Nazywaj się jak chcesz, tylko przestań
histeryzować. Jest druga w nocy, a ty sterczysz przy oknie i zalewasz się
łzami, jak jakaś… - urwał, przyglądając się kobiecie, która otworzyła usta w
niemocy. W porę zdał sobie sprawę, że lepiej jej teraz nie obrażać. – Razem z
ojcem tworzycie idealny duet. Oboje zawsze chcecie wszystko nazwać, wiedzieć i
ustalić według waszych standardów. Boisz się, tak? Przedwczoraj byłaś bardziej
odważna, dlatego może zacznij od analizowania siebie, a mnie daj spokój.
Dziewczyna zapłonęła rumieńcem, czując przeszywające uczucie skrępowania, a Snape stał z triumfalnym wyrazem twarzy i uśmiechał się cynicznie. Doprowadzał ją tym do szału. Zawsze miał na wszystko idealną, trafną odpowiedź, która burzyła wszystkie jej argumenty. Kilka chłodnych, cynicznych zdań sprawiało, że czuła się tak bezbronna.
Dziewczyna zapłonęła rumieńcem, czując przeszywające uczucie skrępowania, a Snape stał z triumfalnym wyrazem twarzy i uśmiechał się cynicznie. Doprowadzał ją tym do szału. Zawsze miał na wszystko idealną, trafną odpowiedź, która burzyła wszystkie jej argumenty. Kilka chłodnych, cynicznych zdań sprawiało, że czuła się tak bezbronna.
- Odpowiedz mi tylko na jedno pytanie. Czy dla
ciebie, to coś więcej niż… - urwała, zdając sobie sprawę, jak bardzo wstydzi się z nim rozmawiać o
intymności. Jeszcze w szkole z koleżankami były pewne, że cyniczny Mistrz Eliksirów,
nigdy nie znajdzie żadnej kochanki. Teraz jednak, pragnęła go tak silnie i
irracjonalnie zarazem.
- Seks? – dokończył za nią, widząc jak walczy ze
sobą. Skinęła głową nawet na niego nie patrząc. Uniósł brwi do góry, a ona
czuła się jakby stała przed katem. – Avianna albo jesteś tak głupia albo
tak niedojrzała, a być może jedno i drugie. Nie wiem. Sądzisz, że po dwóch
dniach naszego… związku, mam już pełną wizję życia? Jeżeli taką
masz, to proszę, podziel się. A ze względu na późną porę, zrób to w miarę
szybko.
- Jesteś straszny – powiedział cicho, czując jak
kolejna fala łez napływa jej do oczu. Snape westchnął ciężko. – Jak
mogłam się w tobie zakochać.
Powiedziała i pośpiesznie wyszła z kuchni, zostawiając oniemiałego Severusa samego.
Pierwszy raz w życiu poczuł się tak dziwnie. Nie mógł określić czy jest szczęśliwy, wkurzony, czy zdziwiony. Nie wiedział też, czy to dobrze czy źle. Niczego nie był pewien. Nie podejrzewał, że Avianna kiedykolwiek zdoła go pokochać. Teraz jednak był pewien, że się nie przesłyszał.
Po chwili zdał sobie sprawę, że powinien do niej
iść, nie może przecież jej tak zostawić. Wszedł na górę po schodach. Ruda
dziewczyna leżała, płacząc na łóżku. Usiadł na krawędzi , przyglądając się jej
i nie wiedząc, co ma zrobić. Nie potrafił pocieszać, zresztą nie mógł stracić
twarzy.
- Nic nie mów, proszę – szepnęła, podnosząc się do
pionu i tym samym go ratując. – Wiem, że
to żałosne, ale błagam nie kpij. Choć raz w życiu nie rzucaj we mnie cynizmem.
Nie panowałam nad tym, ale nienawiść jaką cię darzyłam, powoli zaczynała
przechodzić w pożądanie aż w końcu zakochałam się jak idiotka. Nie powinnam ci
tego mówić, zresztą sama starałam się wmówić sobie, że jest inaczej. Nie mam
jednak siły wierzyć, że nie zechcesz mnie, wcześniej czy później, zranić. Zawsze
to robiłeś i to niemal z zawodową precyzją.
Snape słuchał wszystkiego z kamienną twarzą, jakby
zupełnie go to nie dotyczyło. Przyglądał się jej, a ona wyglądała jakby
wszystkie nieszczęścia świata rozpuściły teraz, nad nią swój urok.
- Już mówiłem, nie mam zamiaru ciebie skrzywdzić –
warknął, a ona zebrała się na odwagę i usiadła na jego kolanach. Zbladł, ale
objął rękoma jej biodra.
- Potrzebuję ciebie – szepnęła, przybliżając swoją
twarz do niego. – Ale nie mogę znieść tego jak mnie traktujesz. Nawet jeżeli
dla ciebie to tylko fizyczność, to błagam, przestań zachowywać się jak w
szkole. Postaraj się powstrzymywać. Wygrałeś Severusie, masz przewagę nade mną
i możesz mnie zranić jednym gestem. Niech ci wystarczy sama świadomość tego.
Nie wymagam wiele, bądź odrobinę milszy i na litość boską nie kpij tyle!
Pocałował ją, tyle potrafił zrobić. Nie chciał i
nie potrafił powiedzieć jej tego co czuje. Zapewne nigdy nie będzie w stanie
tego zrobić. Rozumiał ją, dla niego ta sytuacja była z wielu względów
korzystniejsza. Był cyniczny, chłodny i za cud mógł uważać to, że ona chciała z
nim być. Avianna jest piękna, młoda, zabawna i pragnęli jej wszyscy mężczyźni.
Nie dziwiło go również to, że się boi. W szkole wielokrotnie doprowadzał ją do
płaczu. Nienawidziła go, a on z każdym zdaniem sprawiał, że miała ku temu coraz
większe powody. Dlaczego się tak nad nią pastwił? Sam nie był pewien. Może
dlatego, że była córką Dumbledore’a i jego zdaniem, panoszyła się po szkole, a
może już wtedy zaczął widzieć w niej coś więcej, niż zwykłą uczennicę.
Dokładnie pamiętał, kiedy pierwszy raz pomyślał o niej jako kobiecie; była w
szóstej klasie, a on czuł się jak stary dureń. Już wtedy była wyjątkowo piękna,
a to w jaki sposób rozmawiała z innymi, doprowadzał go do szału. Teraz jednak
była jego. Tylko co miał z tym zrobić?
- Uspokój się i
połóż spać, jest późno – powiedział chłodno, a ona pokręciła przecząco
głową.
- Obiecaj mi, że będziesz mnie lepiej traktować,
chociaż odrobinę, proszę.
Spojrzała na niego błagalnie swoimi zielonymi
oczami, a Snape wzdrygnął się lekko.
- Postaram się – szepnął tak cicho, że ledwie go
dosłyszała. Uśmiechnęła się przez łzy, a on przechylił ją i położył się obok
niej, obejmując ramieniem.
Zamknęła oczy, oddychając płytko. Była zagubiona,
ale chyba znalazła drogę którą chciała podążać, tylko, czy ta droga jej nie
zniszczy?
***
Nastał świt, a wraz z nim jasne, ciepłe promienie
słoneczne zwyciężyły nad ciemnością panującą na świecie. Znowu wszystko
wydawało się być lepsze, mniej skomplikowane i weselsze.
Ruda dziewczyna krzątała się w kuchni,
przygotowując śniadanie. Była spokojniejsza, to co działo się w nocy umarło
wraz z pierwszym promieniem nadziei i światłości. Nie chciała histeryzować,
chciała jedynie wierzyć, że podjęła dłuższą decyzję kierując się uczuciami.
Ojciec wpajał jej to przez tyle lat, w końcu uległa. Miała wątpliwości, niczego
nie była pewna, ale tak bardzo pragnęła tego co wybrała, wierzyła, że w jej
życiu nadszedł świt nadziei.
- Czy ty naprawdę nie potrzebujesz snu? – usłyszała
za swoimi plecami zimny i zaspany głos. Uśmiechnęła się. – Co ty, na litość
boską, robisz?
Snape stał z założonymi na piersiach rękach i
przyglądał się jej z politowaniem. Podeszła do niego i objęła jego szyję,
dotykając swoimi ustami jego.
- Robię ci śniadanie, nie narzekaj – powiedziała,
przyglądając mu się uważnie. Uśmiechnął się cynicznie. - Miałeś być miły.
- Jestem. Gdybym nie był, zapytałbym, czy do
cholery, zwariowałaś do końca.
Przewróciła oczami, rozplątując uścisk. Snape
usiadł na krześle i wziął jedną z kanapek z miną jakby bał się, że czegoś do
nich dosypała.
- Kawy? – zapytała, a on skinął głową. Nalała czarnego
napoju jemu, potem sobie, po czym usiadła naprzeciwko niego. – Severusie,
przepraszam. Nie chciałam histeryzować, po prostu się boję. Nie musisz też ,
brać wszystkiego, co mówię na serio.
- Tego akurat domyśliłem się sam – warknął,
upijając łyk kawy.
- Jesteś taki miły i uroczy, że nie wiadomo gdzie
się podziać z tej radości. – Westchnęła głęboko, a mężczyzna uniósł kąciki ust
w cynicznym uśmiechu.
- Za to ty jesteś rozhisteryzowana i niestabilna
emocjonalnie. Jesteśmy kwita.
- Powiedzmy. Dobrze. Sev, ja idę do ojca –
powiedziała wstając z krzesła. Złożyła pocałunek na jego ustach, uśmiechnęła się
i wyszła, by teleportować się przed Hogwart.
Chwilę
później stała przed mosiężną, ogromną bramą szkoły i szeptała zaklęcia. Weszła
do środka i spokojnie szła przez ścieżki, prowadzące ku głównym drzwiom.
Pchnęła je i znalazła się w środku. Uczniowie przyjrzeli jej się dokładnie, jednak
już po chwili zajęli się sobą. Przeszła przez kilka korytarzy aż znalazła się
przed gabinetem ojca.
-
Dropsy cytrynowe – powiedziała, a drzwi się uchyliły, przekroczyła ich próg,
jednak nigdzie nie widziała ojca.
-
Tato? – zapytała, rozglądając się wokoło.
-
Dziecko – usłyszała w odpowiedzi ciepły głos. Albus wyłonił się ze sporej
rozmiarów szafy i ukazał w całości, trzymając w ręku niezliczoną ilość starych
pergaminów. Podszedł do biurka i rzucił je na nie, po czym, podszedł i uściskał
czule córkę. – Robię porządki żebyście z Severusem zdołali cokolwiek znaleźć.
Co u was?
Wzruszyła
ramionami i usiadła na miejscu ojca przy biurku. Lubiła jego fotel, dlatego
zawsze wybierała ten, zamiast krzesła dla gości.
-
Pokłóciliście się?
- W
sumie to nie – powiedziała, szperając w małych miseczkach, stojących na biurku.
W końcu z jednej z nich wyciągnęła żółtego cukierka i włożyła do ust. – Ja
płakałam, on się wściekał. Standard.
Albus
się roześmiał i zaczął przeglądać pergaminy.
-
Faktycznie, nic nowego– powiedział, a dziewczyna przewróciła oczami.
-
Tata, to jest absurd. My się pozabijamy. Oboje mamy tyle cierpliwości dla
siebie, że szkoda słów. On jest zimny,
cyniczny, a ja za bardzo biorę do siebie, to co on mówi.
-
Moim zdaniem pasujecie do siebie.
-
Oczywiście. Zupełnie jak ty i Bellatrix – burknęła, a on uśmiechnął się
radośnie.
-
To mogłoby być ciekawe. Pani Lestrange z całą pewnością dostarczałaby mi wielu
doznać.
- A
mama? – zapytała przyglądając mu się uważnie. Albus zmarszczył brwi, robiąc
wyjątkowo poważna minę. – Opowiedz mi coś o niej, cokolwiek, proszę. Dlaczego
ciągle to przede mną ukrywasz?
Dumbledore
usiadł naprzeciw córki i pogładził swoją brodę, rozglądając się po gabinecie.
-
Kochanie, rozmawiamy teraz o tobie i Severusie.
-
Nie ma o czym mówić, kłócimy się i godzimy na zmianę. Jest szansa, że zabijemy
się jeszcze przed tobą – żachnęła się. - Powiedz mi chociaż jak miała na imię,
proszę. Ja nie mam przed tobą tajemnic, a myślisz, że łatwym było przyznanie,
że zbliżyłam się do Sev’a?
-
Nazywała się Paulette, była piękną i dzielną kobietą – Dumbledore wyrzucił to z
siebie na jednym tchu, unikając wzroku córki.
-
Kochałeś ją?
-
Tak. – Roześmiał się radośnie. – Twoja matka była jedyną kobietą którą
kochałem, a dzięki niej pokochałem kolejną. To najpiękniejsze wspomnienie mojego
życia, kiedy zobaczyłem jak zaraz po urodzeniu, twoja ciebie tuliła. Wiem, że
masz do mnie żal, że ci nigdy nic o niej nie mówiłem, ale ona oddała za ciebie
życie, nie mogłem sprawić żeby umarła na darmo. Musiałem chronić ciebie z
całych sił. Jesteś do niej bardzo podobna. Tylko nos i oczy macie inne, ale
obie jesteście nieziemsko piękne. – Uśmiechnął się czule i pogładził dłoń
córki. - A teraz w zamian, powiesz mi, co tak naprawdę dzieje się u ciebie i
Severusa.
-
Nie mogę go zrozumieć. – westchnęła i znowu zaczęła otwierać pudełeczka leżące
na biurku. – Walczymy, on wylewa cały jad, ale kiedy chcę coś uzgodnić,
dowiedzieć się czego ode mnie wymaga, to on milczy. Ja nawet nie rozumiem,
dlaczego on chce być ze mną, przecież w szkole mnie nienawidził.
- Ty
chyba nie wiesz, jak zachowuje się Severus, gdy kogoś nienawidzi. Kochanie,
Severus to bardzo dobry człowiek, zdolny do odczuwania uczuć. On ma tylko
problem z ich okazywaniem, ale nie wolno ci wątpić w jego ludzkość, pamiętaj o
tym.
- Z
całą pewnością – wymamrotała. – Mogę skorzystać z myślodsiewni? Muszę to
wszystko przemyśleć.
Albus
skinął głową, a dziewczyna wstała z krzesła
i zanurzyła się we własnych wspomnieniach, próbując zrozumieć to, co działo się
teraz, z pomocą jej przeszłości.
***
Władza
i potęga to ciekawe zjawiska. Otaczają nas zewsząd, wystawiając i pokazując nam
swoje wdzięki. Ulegamy im szybciej niż innym pragnieniom. Pożądamy ich i staramy za
wszelką cenę osiągnąć. Czasami nasze zapędy przechodzą w czystą obsesję, a
czasami targani złem które wyrządzamy chcemy się cofnąć, jednak co jeśli jest
już za późno na zrobienie kroku w tył?
Ciemnogranatowe
szaty powiewały z lekka z każdym krokiem właściciela, który przechadzał się
wokół ogromnego stołu u którego siedzieli Śmierciożercy. Oczy połyskiwały mu
niebezpiecznie, a niepokojąca cisza która panowała wokół, sprawiała, że jego
towarzysze z ogromną niecierpliwością czekali na słowa, które by ją przerwały.
On jednak jeszcze przez chwilę chodził bez celu, jakby się nad czymś
zastanawiał. Gdy w końcu usiadł, wyciągnął różdżkę, w której Snape rozpoznał tę
samą którą widział we wspomnieniu Albusa. Zmarszczył brwi i z całych sił wyparł
te myśli z głowy.
-
Co u naszej, słodkiej Avianny?
Przenikliwy
i zimny niczym sztylet głos, w końcu rozszedł się echem po ogromnej sali.
Wszyscy zebrani, siedzący przy mahoniowym stole, zwrócili się w stronę
czarnowłosego mężczyzny, uznając, że to pytania z całą pewnością, zostało skierowanego do niego. Severus
uśmiechnął się cynicznie.
- W
dalszym ciągu mieszka u mnie, co oznacza, że Dumbledore ufa mi bezgranicznie -
powiedział, ukazując oznakę triumfu na twarzy.
Bellatrix
prychnęła z rozbawieniem. Jako jedyna, nigdy nie ufała Severusowi i nie
wierzyła w żadne jego słowo. Voldemort zmrużył oczy.
-
Chcesz coś dodać? – warknął w stronę brunetki, która pokręciła przecząco głową,
rzucając wściekłe spojrzenie dla Snape’a. –
A Avianna, czy ona ci ufa?
Snape
poczuł ukucie w środku, jednak na zewnątrz nadal wyglądał niczym skała.
Wykrzywił usta i przejechał dłonią, wycierając niewidzialny pyłek z ramienia.
-
Niezupełnie. W tym jednak przypadku,
Dumbledore nie chce nawet słyszeć o jej wątpliwościach.
- Nie
wiem, co z nią zrobić – powiedział Czarny Pan, wstawiając z krzesła i
zaciskając smukłe palce na jego krawędzi. – Ona mi kogoś przypomina.
-
Zabić! – krzyknęła Bella, odgarniając burzę loków na plecy, a Snape wypierał z
myśli historię o matce Av. Za nic w świecie, Czarny Pan nie mógł jej teraz
poznać. – Może być przeszkodą. Jest taka jak jej ojciec.
-
Panie – zaczął Severus, obrzucając uprzednio, kobietę pogardliwym spojrzeniem.
– Ona jest słaba i niezrównoważona. Nie wie czego chce. Mogę postarać się, by
zechciała tego, co my wszyscy, tutaj zebrani. Może nam się przydać,
odziedziczyła wiele umiejętności po ojcu i zna tajemnice Hogwartu, lepiej ode
mnie. Dumbledore nigdy niczego przed nią nie ukrywał.
Czarny
Pan przymknął na chwilę oczy, a wokół panowała niczym niezmącona cisza.
-
Dobrze, Severusie. Spraw, żeby była od ciebie zależna, żeby ci zaufała. Zrób
tak, by nie mogła bez ciebie żyć. Twoja sprawa, jak to osiągniesz.
-
Panie! – żachnęła się Bella. – Czy naprawdę nie widzisz, że Snape ją chroni?
Chciałabym wiedzieć, gdzie się podziewał, jak ktoś pomógł jej uciec tamtej nocy? Dlaczego niby, Avianna nie
powiedziała ojcu, że on jest Śmierciożercą? Przecież Dumbledore nie jest
głupcem, domyśliłby się prawdy. I ostatecznie, czy nikt z was nie zauważył, że
Snape stracił dla niej głowę? Czy naprawdę nigdy nie widzieliście, jak na nią
patrzy?
Voldemort
uśmiechnął się i usiadł na swoim krześle.
-
Severusie, może wytłumaczysz to wszystko Belli? – odrzekł chłodno, a Snape
wyczuł w jego głosie nutę zwątpienia. Musiał szybko wymyślić przekonywującą
historię. Twarz mu spoważniała, jednak za nic
w świecie nie ukazywała obawy.
-
Oczywiście. Tłumaczyłem Ci już, Bella, że nie mogło mnie tu być tamtej nocy.
Dumbledore musiał gdzieś wyjść i pod żadnym pozorem, nie pozwolił mi opuścić
Hogwartu. W przeciwieństwie do ciebie, mam inne zajęcia i muszę robić wszystko,
by nie zawieść jego zaufania. Zresztą dobrze wiesz, że nie miałem pojęcia, co z
nią chcecie zrobić. Tłumaczyłem to już setki razy. Zakładam, że Avianna chciała
powiedzieć ojcu kim jestem ,ale bała
się. Zawsze się kłóciliśmy i uznała, że ojciec potraktuje to, jako próbę
pogrążenia mnie. Dlatego milczy. I ostatni twój, jakże mocny i racjonalny
argument. Nie straciłem dla niej głowy, jak to ujęłaś. Jest arogancką i
bezmyślną kobietą. A patrzę na nią, jak wszyscy inni. Jest wyjątkowo piękna i
nawet ty, nie zaprzeczysz, prawda? Zakładam, że nie ma mężczyzny, który by jej
nie pożądał.
Bella
posiniała ze złości, a Czarny Pan uśmiechał się triumfalnie.
-
Zgadzam się z Severusem. Bellatrix, weź jakieś leki, bo masz paranoje. Masz do
niej najlepszy dostęp. - zwrócił się
ponownie do Snape’a . – Wykorzystaj ją, uwiedź, spraw by nie widziała poza tobą
świata i przekonaj by tu wróciła. Ja w zamian, obiecuję, że nie zemszczę się za
tamtą noc. Poza tym, obiecałem ci kogoś,
w zamian za tę szlamę . – skrzywił się nieznacznie. – Nie żałuj sobie,
Severusie.
Bella
otworzyła usta ze zdziwienia, a Snape wysilił się na uśmiech.
-
Panie, przecież ona nawet na niego nie spojrzy! Już ta, świnia Malfoy, lepiej by to rozegrała.
Snape jest cyniczny, zimny, a to jest…Dumbledore. Miłość, czułość i tak
dalej. Jeżeli on ją uwiedzie, to będzie
to jedynie dowód na to, że jest po stronie Albusa.
-
Bellatrix, zamknij się albo łaskawie wyjdź! Kwestionujesz moje decyzje? Jak
śmiesz, tak do mnie mówić? - Kobieta przeprosiła i skuliła się w sobie, chcąc
nie rzucać się w oczy. – Severusie, zrób
to, zanim zabijesz Dumbledore’a. Musi ci zaufać, przed jego śmiercią. Mam
jeszcze jedno zadanie dla ciebie. Dowiesz się, kim była matka Avianny.
Dumbledore to ukrywa, co może mieć jakieś znaczenie.
Czarnowłosy
skinął głową, czując , że Czarny Pan jest bliżej odkrycia prawdy niż sądził.
-
Panie – Bellatrix spojrzała na niego błagalnym wzrokiem, a ten zmrużył oczy. –
Myślałam o tym kto jest jej matką. Nie wydaje się wam, że ona jest adoptowana?
Ile on miał lat, jak ona się urodziła? Sto?
-
Dziewięćdziesiąt – burknął Snape, a Czarny Pan się skrzywił. – Nie sądzę. Po
pierwsze Avianna ma zbyt wiele cech z jego wyglądu, po drugie mają identyczne
charaktery, czego moim zdaniem, nie da się wyuczyć. Ponad to, uważam, że to
czysty przypadek, że został ojcem. Gdyby chciał adopcji to zrobiłby to z
pięćdziesiąt lat wcześniej.
-
Świetnie. Nie będę jadł przez tydzień – burknął Czarny Pan. – To czyją jest
córką, odbiera jej wiele uroku, ale Severus ma rację. Jestem pewny, że to jego
biologiczna córka.
-
Ciekawe jakim cudem – warknęła Bella, a wszyscy zgromadzeni spojrzeli na nią z
politowaniem.
-
Severusie wiesz co masz zrobić. – Rzekł Czarny Pan lekceważąc obawy Belli. Snape
skinął głową. – To wszystko, możecie iść.
Kilka
chwil później, Snape szedł przez korytarz, będąc dumnym ze swojej historyjki,
gdy usłyszał za plecami szyderczy głos Bellatrix.
– Snape, będę miała cię na oku. Od kiedy
to, jesteś taki chętny do kontaktów z
paniami, co?
-
Och, a miałaś kiedyś ochotę i nie zauważyłem? – powiedział uśmiechając się
cynicznie. – Zgadzam się z Czarnym Panem, masz paranoje, Bellatrix. Robię tylko
to, czego ode mnie oczekuje. Nic poza tym. Jeżeli chcesz, to chętnie oddam ci
to zadanie, uwiedź ją. Powodzenia.
-
Zdążyłam ją trochę poznać. Nie masz szans. Chyba, że zrobisz to siłą, a nie
zrobisz, bo Dumbledore, by ci na to nie pozwolił. Jesteś po jego stronie,
jestem tego pewna.
Przewrócił
ze zniecierpliwienia oczami.
-
Śpieszę się. W przeciwieństwie do ciebie, mam jeszcze inne zobowiązania.
-
Snape, tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. Avianna jest za ładna i za mądra żeby
związać się z kimś takim jak ty.
-
Bella, skoro ją tak dobrze znasz, to wiesz, że za odrobinę czułości i miłości
jest w stanie zrobić wszystko, szczególnie teraz, czyż nie?
Kobieta
wydęła usta, ale nic już nie powiedziała, a Snape potraktował to jako możliwość
ucieczki. Pośpiesznie zszedł po schodach, skąd po chwili teleportował się pod bramę Hogwartu.
____
Khym, rozdział jest badziewny, ale nie mam już siły go poprawiać... W każdym razie, teraz zbyt często nie będę publikować, bo wracam na studia. (Muszę się pochwalić, prawie się spakowałam! :D) Myślę, że raz w miesiącu dam radę, więcej pewnie nie, chyba, że wykłady będą mega nudne... xD
Żebyście nie umarli z nieszczęścia, na pocieszenie po tym rozdziale, macie boskiego Alana. ;-)
Pozdrawiam!
Końcówka rozdziału rozłożyła mnie na łopatki po raz kolejny. Teraz nie będę mogła zasnąć i utopię się pod prysznicem! Tak, można się utopić pod prysznicem, pod wpływem tego zdjęcia sama to udowodnię...
OdpowiedzUsuńNo i ten... Co ja miałam mówić?
*pięć lat później*
Ach, tak! Miałam skomentować rozdział! Ależ ze mnie pierdoła. Tak, rozdział. Ten wyżej. Matko, nie rób tego więcej! Nie dodawaj takich materiałów do postów, bo... Nie dodawaj i już! Chcesz mnie zabić? xD
Nie wiem, dlaczego chciałaś napisać drugą część rozdziału na nowo. Wystarczy, że zrobiłaś to z pierwszą. Całość wyszła fantastycznie, jak zwykle, a biednej Belli znowu się oberwało od Czarnego Pana. W sumie nie dziwię jej się, że chce go obalić. Jak zacznie rządzić, to przynajmniej pokrzyczy sobie na kogoś w zamian za to, co sama przeżywa xD
Moment szperania Avianny w miseczce z cukierkami - bezcenny. Skoro on ma tam tyle słodkości, to ja idę przetrzebić mu chatę! Pewnie znajdę zapasy na kolejne sto lat!
Uwielbiam te Twoje opisy, wiesz? Zbyt wiernie oddajesz emocje, za to się powinno karać, to wręcz nierealne, żeby tak pisać! Gdzieś Ty się urodziła? Bo na pewno nie w zwykłej kapuście!
Ha! Wiedziałam, że Alan zadziała, teraz każdy skupi się na nim i zapomni jaki ten rozdział był zły... xD
UsuńBella jak w końcu obali Czarnego Pana to sobie ulży, masz rację. Trzeba jej jak najszybciej to umożliwić ^^
Idę z Tobą, po słodycze na koniec świata!
Ja się urodziłam w najzwyklejszej kapuście, jestem tego pewna, ale dziękuję pozdrowię ją! ^^
Natrafiłam na Twojego bloga i jestem zachwycona.
OdpowiedzUsuńRozdział był moim zdaniem wręcz wspaniały.
Jak możesz myśleć że był zły co?
Moim zdaniem masz stanowczo za mało wiary w to co piszesz a piszesz rewelacyjnie.
naprawdę sam pomysł na historie zasługuje na uznanie.
szczególnie, że w całkiem inny pokazujesz historię według mnie jednej z najbardziej wyjątkowych postaci.
http://niewolnicy-przeznaczenia.blogspot.com
Dziękuję! Faktycznie, mam mało wiary we własne możliwości, a takie komentarze sprawiają, że cieszę się jak głupi do sera. Dziękuję raz jeszcze. Jak tylko wrócę z uczelni, to zabieram się za czytanie Twojego bloga! Pozdrawiam.
UsuńAlan rzeczywiście boski, ach...
OdpowiedzUsuń"Zgadzam się z Severusem. Bellatrix, weź jakieś leki, bo masz paranoje." - a to moje zdanie numer jeden z tego rozdziału. Ogólnie bardzo podobały mi się utarczki na polu Voldzio&Sev vs. Bellatriks. Cudowne ^~^
A poza tym ślicznie opisujesz emocje i rozterki targające Severusem i Avianną. Genialne :)
I koniecznie, na tych nudnych wykładach powinnaś pisać dalej (aczkolwiek mam pewne wyrzuty sumienia, na wykładach powinno się słuchać prowadzącego, ale aj tam ~ aj tam)
Kochana, wiesz jak to jest, niektórych nie da się słuchać xD Muszę Ci coś opowiedzieć, bo w tym roku mam matematykę i pan mówi o różniczkach i opowiada, że kiedyś na egzaminie student mu powiedział, że różniczka to wyniczek odejmowanka. xD Dziękuję, cieszę się, że paranoje Ci się spodobały xD
UsuńDziękuję Ci bardzo! Też bym tak zrobiła, ale jeszcze muszę dojść jak to zrobić.. :) Czuję się zaszczycona!
OdpowiedzUsuńMiłego ;* !
Witam!
OdpowiedzUsuńU mnie nowy rozdział, a u Ciebie kiedy się pojawi? :) wiem.. szkoła te sprawy pochłaniają dzień! Zapraszam i pozdrawiam serdecznie ;*
Wybacz, już wstęp wolny i dziękuję za pomoc :)
OdpowiedzUsuńNie wiem jak ja to zrobiłam że nie widziałam tego rozdziału. Oo
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc to nawet nie wiem co napisać. Rozdział na prawde mi się podobał a niektóre teksty mnie po prostu rozwaliły, np. " Zgadzam się z Severusem. Bellatrix, weź jakieś leki, bo masz paranoje." hahaha :D
No a to zdjęcie Alana... Mój boże, on jest taki przystojny *.*
Jak cie te wykłady bd nudzić to rzeczywiście coś napisz bo my tutaj bd umierać z tęsknoty i zniecierpliwienia. :P
Pisałam pod poprzednią notką ale nie wiem czy odczytasz więc pisze jeszcze raz.
Czy mogłabyś informować mnie o nowych rozdziałach na moim blogu: american-school-of-magic.blogspot.com
Z góry dziękuję ^^
Całuję, Sarah ;3
Kochana Vesper, kiedy coś dodasz? Ja z tego zniecierpliwienia to już umieram!!
OdpowiedzUsuńChce święta! - Bo pewnie wtedy coś dodasz ;)
U mnie II rozdział więc zapraszam do czytania :D
(american-school-of-magic.blogspot.com)
Całuję, sarah ;3
Witaj,
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadanie zapadło mi głęboko w pamięć i tak czekam i czekam na nową notkę, no i się nie mogę doczekać :(
Powiem w prost, Twoje opisy są tak magiczne, że jak czytam to się tak wczuwam, normalnie jakbym tam była ;D
Proszę, normalnie, błagam! Wstaw coś nowego :)
Ps. Przepraszam, że to zrobię, ale chciałabym pobrać Twój gif ze Snape'em co do SPAMU.. Jeżeli się nie zgodzisz, oczywiście szybcikiem go usunę :)
Pozdrawiam serdecznie i czekam na nowość,
Liley
[www.lileyna-durand.blogspot.com]